witajcie a tu opis sytuacji w ośrodku rechabilitacyjnym klimczok nie jest dobrze

Wiesław Pawłowski
     „Klimczok”, ośrodek usytuowany blisko morza w niewielkiej
miejscowości, z dość łatwym dojazdem praktycznie z terenu całego kraju.
Być może był to jeden z powodów przesądzających o jego dużej
popularności w środowisku osób niepełnosprawnych, ale na pewno nie jedyny.
W połowie 2017 roku odeszła na emeryturę pani dyrektor. Przez
kilkanaście lat urzędowania udało się jej osiągnąć sprawnie działający
personel i utworzyć wyspecjalizowany pion rehabilitacji dla osób z
dysfunkcją wzroku.
W tej sytuacji rozpisano konkurs i to na jego drodze została wyłoniona
osoba nowego dyrektora.
Nowy dyrektor, nowe porządki, ale czy na pewno?
Na początku nie wiele o nowym dyrektorze można było powiedzieć poza
tym, że na powierzonym mu stanowisku przez władze związku, został
obdarzony dość sporym mandatem zaufania, mimo że środowisko, w
jakim przyszło mu pracować, raczej było mu obce.
Jak to bywa w podobnych okolicznościach, dyrektor z zapałem zaczął
planowanie remontów.
Od pierwszych dni wielu pracowników wspierało jego poczynania, ośrodek
funkcjonował sprawnie.
Niestety po pewnym czasie urzędowania pojawiły się wątpliwości, co do
umiejętności kierowania tak wyspecjalizowanym zakładem, jakim jest
ośrodek rehabilitacyjno-leczniczy. Ale to można by powiedzieć rzecz
naturalna, na wszystko potrzeba czasu nawet dla dyrektora, nie był to
istotny problem. No właśnie na wszystko potrzeba czasu, można przyswoić
sobie wiedzę, pod warunkiem, że częściej jest się w pracy a z tym u
dyrektora było gorzej.
Okazało się, że Pan dyrektor ma tak zwany czas pracy nienormowany a to
oznacza, że może bywać w pracy w zasadzie, kiedy chce. Na przykład
przyjechać do ośrodka około godziny 11 a o 16 wyjechać, albo w ogóle nie
być w pracy. Może w innym miejscu byłoby to bez większego znaczenia, ale
niestety, w Klimczoku miało to jednak swoje konsekwencje.
Na pewno jednym z pierwszych pracowników, którzy szybko się zorientowali
w tym, co się dzieje, była osoba Pani Ireny, która jest jednocześnie
sekretarką i kadrową.
Dziarsko przystąpiła do pracy z tą jednak różnicą, że zabrała się za
wybranych przez siebie pracowników i to bardzo skutecznie, eliminując
ich wszystkich po kolei z kręgu dyrektora.
Dyrektor ma prawo do polityki personalnej i nikt tej racji nie
kwestionuje, wiadomo było, że będą zmiany kadrowe, jednakże w tak
niewielkim gronie "załogi ośrodka", 40 osób na ogół wiadomo, kto i komu
zawdzięcza utratę pracy.
W 2018 roku nie przyjęto do pracy, zwolniono lub wypowiedziało pracę 16
osób a w 2019 roku opuściło ośrodek kolejnych 11 osób.
W sumie tylko w okresie wymienionych dwóch lat na różne sposoby
pożegnało się z Klimczokiem 27 pracowników, zaznaczam, że powyższa
liczba nie obejmuje tych, którzy odeszli na emeryturę.
Ale co takiego się stało, że aż 14 osób
postanowiło samodzielnie zrezygnować z pracy?
Pani Irena będąc od wielu lat sekretarką i kadrową w sumie pracuje w tym
miejscu od ponad 30-u lat. Znała każdego pracownika, ale też i
pracownicy znali jej” dokonania”, dużo wiedzieli o jej przeszłości a nie
jest to wiedza chwalebna.
Kilka lat wcześniej, gdy pod jej opieką znajdowała się "kasa ośrodka"
wówczas Pani Irenie wyparowało z kasy kilkadziesiąt tysięcy
złotych. Dwóch pracowników udzieliło jej pomocy finansowej, wpłacając do
kasy brakującą kwotę i tym sposobem zniwelowano manko a jedna z nich
jeszcze długo będzie ponosić finansowe konsekwencje udzielenia pomocy
sprytnej sekretarce.
Na tym nie koniec, kolejnym „wyczynem” naszej sekretarki Pani Ireny,
było wyłudzenie kredytu bankowego poprzez podrobienie podpisu innej
osoby na dokumencie bankowym. Tym razem szczęście domorosłego fałszerza
opuściło i trzeba było ponieść daleko idące konsekwencje w sądzie, a
znajomość do dnia dzisiejszego z komornikiem jest nie do po zazdroszczenia.
Ale te wyczyny wcale nie przeszkodziły „ ambitnej”sekretarce w dalszej
pracy.
W nowych okolicznościach, jakie spowodowała zmiana dyrektora, można było
odnieść i to całkiem uzasadnione wrażenie, że sekretarka -Pani Irena
jest nieformalnym zastępcą dyrektora a wyłonienie się kilkuosobowej
grupy skupionej przy sekretarce, przypieczętowało utratę wewnętrznej
spójności.
Przebywając bezpośrednio przy dyrektorze, posiadała możliwości
kształtowania opinii o pracownikach a w ten sposób wpływania na ich
sytuację zawodową a najszybciej przekonali się ci, którzy znali jej
przeszłość, czymś jej zawinili, albo się sprzeciwili.
Wydarzenia w 2018 roku:
– Pani Wioletta szybko została dzięki działaniom sekretarki Pani
Ireny, skutecznie poróżniona z nowym dyrektorem w konsekwencji
zachorowała a później została zwolniona z pracy.
– Pani Marta pielęgniarka po studiach licencjackich pracowała w ośrodku
od 23 lat, w maju 2018 r. najwidoczniej miała poważną szansę na objęcie
wakującego stanowiska koordynatora medycznego. W tym czasie zadzwoniła
do mnie sekretarka Pani Irena i próbowała nakłonić mnie, abym poszedł do
dyrektora i powiedział, że Marta jest nie życzliwą osobą dla niego i że
będzie mu szkodzić. Przekonywała, że Marta nie może dostać tego
stanowiska, mówiła do mnie ”wiesz, co trzeba mu powiedzieć”. Oczywiście
odmówiłem Pani Irenie tego rodzaju przysługi.
W kilka dni później dowiedziałem się, że Pani Marta, która była również
czynnym instruktorem orientacji przestrzennej, złożyła rezygnację z pracy.
– Pani Sylwia została oskarżona publicznie przez sekretarkę Panią Irenę
o szkodzenie dyrektorowi a po kilku dniach zwolniona z pracy.
– Pani Zofia główna księgowa po kilku miesiącach pod wpływem
presji sekretarki odeszła z pracy.
– Pani Zdzisława, była pielęgniarką, pracowała w ośrodku od wielu
lat, odeszła z pracy z dnia na dzień, była kolejną osobą,o
której usunięcie postarała się sekretarka Pani Irena.
Jak to jest możliwe, aby taka osoba, która zdolna jest do kradzieży,
fałszowania dokumentów, zajmowała kluczowe stanowisko w zakładzie pracy
a swoimi działaniami doprowadziła do odejścia wielu wartościowych
pracowników?Z pewnością przy poprzednich dyrektorach było to nie możliwe!
Jednak wygląda na to, że wydarzenia, jakie następowały po sobie, na
przestrzeni dwa i pół letniego okresu, mogły mieć związek z opisaną
poniżej sytuacją.
W połowie 2019 roku dowiedziałem się konkretnie, że nasz dyrektor
równocześnie zajmuje się inną działalnością i to dość aktywnie. Wpisałem
w wyszukiwarkę imię i nazwiskodyrektora dodałem energoterapeuta z
Koszalina i wszystko stało się jasne.
Na ekranie komputera pojawiła się uśmiechnięta twarz naszego dyrektora i
między innymi informacje o gabinetach w Koszalinie i Słupsku,
Pracownicy dowiadywali się o tym fakcie ukradkiem, po co było robić z
tego tajemnicę, to wywierało złe wrażenie. A może to ma sens, w końcu
nie wiadomo, jak taka sytuacja byłaby odebrana, przecież stanowisko
dyrektora jest odpowiednio wynagradzane a tu inna dodatkowa działalność
i to może zarobkowa. W sumie taka podwójna działalność nie jest
zabroniona, ale w naszych głowach nie mieściło się, jak to jest
możliwe, aby tak prestiżowe stanowisko, stanowisko dyrektora
największego ośrodka i to z zadaniami rehabilitacyjno-leczniczymi pod
patronatem jednego z największych stowarzyszeń niepełnosprawnych w
Polsce, nie wymagało nieustannej uwagi, osobistej troski
oraz większego zaangażowania, po prostu częstrzego bycia w pracy.
Wydarzenia w 2019 roku:
– Pani Irena, czynny instruktor orientacji przestrzennej,wieloletni
pracownik dodatkowo na studiach podyplomowych socjoterapii pedagogicznej
uzyskała kwalifikacje kinezjologa,przez ostatnie 6 lat
prowadziła ćwiczenia (gimnastyka wzroku i umysłu), w ogóle nie została
przyjęta do pracy a gdy w połowie roku matka
niewidomego chłopca, poprosiła instruktorkę o kilka lekcji z orientacji
przestrzennej, dyrektor nie wyraził zgody a nawet zabronił instruktorce
wstępu na teren ośrodka.
– W lipcu 2019 r. przed spotkaniem z kuracjuszami kolejnego turnusu, gdy
rozmawiałem z dyrektorem, podeszła do nas matka niewidomej 19- letniej
dziewczyny i zapytała dyrektora, dlaczego nie ma orientacji
przestrzennej? Wówczas dyrektor odpowiedział, że nie ma zajęć orientacji
na tym turnusie. Było to oczywistym kłamstwem, bo od początku tego roku
w ogóle dla nikogo nie było zajęć z orientacji przestrzennej a poza tym
zwierzchnik mógłby nie kłamać w obecności pracownika i to niewidomego
instruktora. To pismo prześlę matce dziewczyny, która od kilku lat była
moją uczennicą, powinna wiedzieć, że nie wszyscy akceptują podobne
zachowania.
– Pani Ewa, główna księgowa była kolejną osobą, która podziękowała
dyrektorowi za pracę, po chorobie złożyła rezygnację i tym razem tu swój
udział miała sekretarka Pani Irena,
– Danusia Instruktor czynności życia codziennego, pracowała w ośrodku od
wielu lat. Ale w sezonie 2019 od marca do 3 stycznia 2020 r., w ogóle
nie otrzymała umowy o pracę, mimoże o nią prosiła.
Gdy na zakończenie okresu zatrudnienia, wspomniała o tym fakcie
dyrektorowi, następnego dnia sekretarka wręczyła jej świadectwo pracy
wraz z umową, jakież było jej zdziwienie,gdy na umowie spostrzegła swój
podpis z tą jednak różnicą, że został skserowany, najprawdopodobniej z
innego dokumentu.Natychmiast pokazała umowę dyrektorowi i poprosiła o
wgląd do teczki personalnej, ale Pani Irena powiedziała, że nie ma
klucza do szafy z dokumentami i wyszła z sekretariatu, dyrektor rozłożył
ręce i powiedział nie ma klucza.
– Pani Ania znalazła się w podobnej sytuacji. W 2019 roku pracowała na
stanowisku tyflopedagoga i pomocy psychologiczno-pedagogicznej,
wcześniejszą jej prośbę o umowę sekretarka zignorowała otrzymała ją
dopiero na koniec okresu zatrudnienia. Zauważyła, że ma dokumencie
widnieje jej podpis, ale skserowany, pokazała umowę dyrektorowi i
odmówiła przyjęcia. Następnego dnia otrzymała nową umowę a gdy chciała
wstawić datę odbioru dokumentu, sekretarka Pani Irena nie pozwoliła jej.
Od 15 lat w Klimczoku uczyłem pisma brajla, jestem instruktorem ze
znajomością skrótów brajlowskich, uczyłem też obsługi
komputera, oprogramowań i urządzeń specjalistycznych dedykowanych osobom
z dysfunkcją wzroku.
Proces rehabilitacji przechodziłem w Ośrodku „Homer” w
Bydgoszczy, biorąc udział w szkoleniach pisma brajla i komputera, to
właśnie w Homerze uzyskałem kwalifikacje instruktora.
Podczas konferencji w Warszawie o przyszłości brajla zabierałem głos a
Pani Małgorzata Pacholec, przedstawiła mnie, jako jednego z najlepszych
instruktorów w Polsce
Pani Anna Woźniak-Szymańska zaprosiła mnie do udziału w szkoleniu w
Muszynie, którego celem była integracja międzypokoleniowa osób z
problemami wzroku, uczestniczyłem w charakterze lidera.
Ale w "Klimczoku" to wszystko nie miało żadnego znaczenia.
Byłem jedynym pracownikiem w pełni niewidzącym, przez wiele
lat działałem na rzecz środowiska, podnosiłem nieustannie
kwalifikacje i byłem doceniany przez kierownictwo PZN.
Ale co z tego? Warszawa jest daleko, tu rządzi sekretarka Pani Irena a
ona ma odmienną wizję rehabilitacji, jeśli postanowiła swoimi
sposobami usunąć mnie tak jak innych z pracy, to nie ma rady.
W sumie wydawać by się mogło, że wiedza pomaga człowiekowi, ale chyba
nie każda.
Otóż kilka lat temu, zupełnie bez mojej inicjatywy dowiedziałem się i to
od samej Pani Ireny, o jej perypetiach bankowo-kredytowo
prokuratorskich. Najwidoczniej w nowej rzeczywistości Pani
Ireny, stanowiłem zagrożenie i to wystarczyło, aby znaleźć się na jej
celowniku.
I tak po raz pierwszy od 15 lat w 2019 roku od początku zatrudnienia tj.
od marca również nie otrzymałem umowy o pracę, zrozumiałem, że w końcu
przyszedł czas na mnie.
O złośliwościach w stosunku do mnie sekretarki Pani Ireny nie będę tu
wspominać.
Postanowiłem zrezygnować z pracy, w połowie grudnia powiadomiłem o mojej
decyzji dyrektora.
Podałem powody, między innymi brak umowy o pracę, przedmiotem rozmowy
były też, niektóre opisane tu zdarzenia. W kwestii umowy nawet po
rozmowie z dyrektorem, nic się nie zmieniło.
Dyrektor bronił Pani Ireny, to mnie nie dziwiło, powiedział, że to
właśnie jej zawdzięczam pracę.
Szanowny Panie dyrektorze, pracę zawdzięczam Pani Irenie w takim samym
stopniu jak i Pan.
W tym miejscu byłem zatrudniony już od kilkunastu lat a pracę
zawdzięczałem Polskiemu Związkowi Niewidomych i ówczesnemu
dyrektorowi ośrodka Pani Ewie Ginelli, wówczas to dyrektor ośrodka
przyjmował do pracy a nie sekretarka.
W 2019 r. po 26 latach odszedłem z Polskiego Związku Niewidomych, gdyż
nie wierzę, aby cokolwiek się zmieniło.
Moja żona Danuta Pawłowska przepracowała w Klimczoku 30 lat w tym
ostatnie 15, jako instruktor życia codziennego i warsztatów manualnych.
W roku 2020 dyrektor odmówił kontynuacji zatrudnienia i zabronił wstępu
na teren ośrodka oraz do pracowni, w której znajdowały się jej rzeczy
osobiste a część wyposażenia stanowiła jej własność.
To, że odmówił zatrudnienia, to nie było dla nas obojga żadnym
zaskoczeniem, ale wydanie polecenia innym pracownikom, aby
spakowali rzeczy mojej żony bez jej obecności i wystawienia
przed budynek, to nie tylko uchybienie prawom pracownika, ale i ludzkiej
przyzwoitości.
Moja żona tłumaczyła dyrektorowi, że w pracowni pozostaje kolekcja
rękodzieła artystycznego, która stanowi jej osobistą własność. Wykonała
ją w domu z zakupionych materiałów za własne środki a tworzenie jej
trwało wiele lat, udostępniła ją na zajęcia manualne w formie pokazowej.
Niestety, bez rezultatu dyrektorowi bardzo się spodobały artystyczne
przedmioty i postanowił je zatrzymać. Na moją osobistą prośbę Pani Anna
Woźniak-Szymańska podczas pobytu w „Klimczoku”, wprowadziła do pracowni
moją żonę i umożliwiła zabranie wszystkich rzeczy, które do niej należały.
W takiej sytuacji mam obowiązek stanąć w obronie żony i zapytać Pana
dyrektora.
Czy Pańscy rodzice nie wytłumaczyli Panu w dzieciństwie, że nigdy, ale
to nigdy w żadnych okolicznościach i pod żadnym pozorem nie
wolno wyciągać rękę po cudzą własność?
Na przestrzeni roku stroma internetowa bioenergoterapeuty z Koszalina
nieco się zmieniła, w czasie, gdy sporządzałem to pismo skopiowałem
jednak poniższy fragment.
12 kwi 2018 – Prelekcję poprowadził pan Jan Mierzejewski. W ciele ludzi
znajduje się 7 głównych miejsc energetycznych nazywających się czakrami.
Panie dyrektorze, nawet prosty niewykształcony "chłop" wiedziałby, jak
należy zachować się wobec kobiety, której jedyną winą było to, że była
moją żoną. Może nie wiedziałby,gdzie znajdują się czakrany, ale na pewno
wie, w którym miejscu w ciele człowieka znajduje się rozum.
Dzięki dyrektorowi Ośrodka Homer w Bydgoszczy Panu
Zbigniewowi Terpiłowskiemu oraz Pani Majce Andraszewskiej i Pani Zofii
Krzemkowskiej, po stacjonarnym szkoleniu, pięciu pracowników "Klimczoka"
uzyskało kwalifikacje instruktorskie do prowadzenia zajęć w ramach
rehabilitacji podstawowej. To właśnie oni przez 15 lat budowali
reputację rehabilitacji w "Klimczoku" a obecnemu dyrektorowi wystarczyło
dwa i pół roku, żeby wszystko roztrwonić, instruktorzy pouciekali albo
zostali zwolnieni, tak jak i inni pracownicy.
Z początkiem roku 2020 nie było żadnego tyfloinstruktora ani
tyflopedagoga zatrudnionego na stałe. Teraz kaowiec jest instruktorem
czynności życia codziennego.
Czy to tak ma wyglądać rehabilitacja w „Klimczoku”? Czy nie jest to wstyd?
Wątpię, aby udało się odtworzyć profesjonalną kadrę, która byłaby
dostępna w codziennej rehabilitacji osobom potrzebującym. Ale czy
będą zajęcia przez cały czas trwania turnusu czy tylko pozory
rehabilitacji o tym przekonają się kierownicy grup szkoleniowych i ci
wszyscy, którzy będą chcieli z niej skorzystać.
Oczywiście u Pani Ireny, będą figurować instruktorzy o potrzebnych
specjalnościach, przecież ta Pani w dokumentach robi cuda, jej
umiejętności są znane nie tylko dyrektorowi, ale także pracownikom.
Jednakże moim zdaniem również niepokojąca jest postawa Pana dyrektora,
gdyż od początku urzędowania odebrał wiele skarg w związku z działaniami
Pani Ireny.
Obecnie kadra ośrodka w niektórych działach jest najzupełniej
przypadkowa, albo są poważne jej braki, które widoczne były już w
ubiegłym roku, np. całodobową opiekę medyczną zapewniają
tylko dwie pielęgniarki, które pełnią dyżury po 3 doby i wcale nie jest
to wina sytuacji epidemicznej, bo personel
został przetrzebiony stopniowo znacznie wcześniej.
Ośrodek Rehabilitacyjno-Leczniczy „Klimczok” utracił zdolność
rehabilitacyjną i co jest szczególnie przykre środowiskową
atrakcyjność a oferta internetowa nie oddaje rzeczywistości.
Brak zajęć może być dotkliwie odczuwalny szczególnie w miesiącach poza
sezonem, chyba że ośrodek będzie preferować turnusowe przestoje.
Przykrym posunięciem jest likwidacja wolnego dnia pomiędzy turnusami, w
tym jednak przypadku dyrektor nie uwzględniłkondycji zdrowotnej naszych
gości i związanych z tym trudów dojazdu do ośrodka, a taka decyzja wcale
nie gwarantuje korzyści.
Moje spostrzeżenia będą mogły z weryfikować te osoby, które przyjeżdżały
do ośrodka od wielu lat.
Każdemu człowiekowi zapaliłaby się czerwona lampka, gdyby spostrzegł, że
na przestrzeni tylko dwóch lat opuściło ośrodek: 8- pielęgniarek,
3- pracowników z księgowości w tym 2 główne księgowe, 3- pracowników
marketingu, 3 recepcjonistki, 4- instruktorów ze specjalizacją „tyflo”,
2- tyflopedagogów w tym jeden oligofrenopedagog i pomocy psychologicznej
i 4 innych pracowników w sumie 27 osób.
Czy ci wszyscy ludzie o tak różnych kwalifikacjach, byli nie kompetentni
albo ich jedynym pragnieniem było za wszelką cenę szkodzenie dyrektorowi?
Zapewne nie jedna osoba chciałaby opowiedzieć swoją historię, gdyby
tylko ktoś należycie chciał ją wysłuchać.Wierzę, że opisywane tu
zdarzenia przy innej okazji zostaną na nowo wyświetlone.
O swoich dokonaniach najlepiej zapewne mówi i pisze sam Pan dyrektor, na
pewno są spore, szczególnie w ulubionym przez dyrektora obszarze
remontowo-budowlanym.
Treść tego pisma adresowana jest przede wszystkim do szeregowych
członków naszego środowiska, ale również i do centralnych władz związku.
Bardzo się starałem, aby to, co piszę, nie miało charakteru
plotkarskiego, ale niestety, nie udało się opisać niepokojących sytuacji
nie nakreślając przy tym ogólnego tła wydarzeń.
W Klimczoku zdecydowana większość pracowników jest zatrudniana na czas
określony, (10 miesięcy), dlatego odmowa zatrudnienia na kolejny rok
pracy jest tu traktowana, na równi z utratą pracy.
Rok 2018:
Grażyna – wieloletni pracownik żywienia, zrezygnowała z pracy.
Bogusia – recepcjonistka, wieloletni pracownik, nieprzyjęta do pracy.
Dorota – pielęgniarka i instruktor czynności życia codziennego,
wieloletni pracownik, zrezygnowała z pracy.
Kaja – tyflopedagog, dyrektor odmówił kontynuacji zatrudnienia,
nieprzyjęta do pracy.
Wioletta – wieloletni pracownik marketingu, zwolniona z pracy.
Marlena – młodsza księgowa, wieloletni pracownik, zwolniona z pracy.
Jakub – kierownik techniczny, wieloletni pracownik, zwolniony z pracy.
Zofia główna księgowa, po 3 miesiącach zrezygnowała z pracy.
Grażyna – pielęgniarka, pracowała od marca do sierpnia, zrezygnowała z
pracy.
Basia – pielęgniarka, pracowała od marca do sierpnia, zrezygnowała z pracy.
Ela – pielęgniarka, zrezygnowała z pracy.
Marta – pielęgniarka i instruktor orientacji, przestrzennej, wieloletni
pracownik, zrezygnowała z pracy.
Sylwia – pracownik marketingu, zwolniona z pracy.
Krzysztof – pracownik integracji, po 2 miesiącach zasłużenie zwolniony z
pracy.
Zdzisława – pielęgniarka, wieloletni pracownik, zrezygnowała z pracy.
Marzena – pracownik marketingu, po 2 miesiącach zrezygnowała z pracy.
Rok 2019
Magdalena – pracownik marketingu, pracowała tylko w lutym 2019
r., zrezygnowała z pracy.
Irena – instruktor orientacji przestrzennej oraz kinezjolog,wieloletni
pracownik, nieprzyjęta do pracy.
Marek – pracownik integracji, po kilku miesiącach odszedł z pracy.
Mariola – recepcjonistka, wieloletni pracownik, nieprzyjęta do pracy.
Monika – recepcjonistka, wieloletni pracownik, nieprzyjęta do pracy.
Stanisława – pielęgniarka, pracowała od marca do czerwca, zrezygnowała z
pracy.
Lila – pielęgniarka, pracowała od marca do czerwca, zrezygnowała z pracy.
Ewa – główna księgowa, zrezygnowała z pracy.
Wiesław – instruktor brajla, wsparcie tyflotechniczne, wieloletni
pracownik, zrezygnował z pracy.
Danuta – instruktor czynności życia codziennego, wieloletni pracownik,
dyrektor odmówił kontynuacji zatrudnienia, nieprzyjęta do pracy.
Ania – pomoc psychologiczna, tyflopedagog, oligofrenopedagog, dyrektor
odmówił kontynuacji zatrudnienia, nieprzyjęta do pracy.
Liczę się z tym, że w związku z tym pismem, nastąpi reakcja i przeczytam
na swój temat wiele „ciekawych” opinii a może dowiem się o sobie czegoś,
czego do tej pory nawet sam nie wiedziałem.
Co wiem na pewno:
– Zamieszczona tu lista pracowników została wielokrotnie sprawdzona.
– Dyrektor większościom poruszanych tu spraw zaprzeczy, ale na
konfrontację się nie zgodzi.
– Przez pierwsze 4 lata pracy w ośrodku pracowałem, jako wolontariusz.
– Za pobyt na terenie ośrodka w okresie zimowym za ostatnie 2 lata
zapłaciłem z żoną tylko za czynsz kwotę 2400 zł i zawsze przebywaliśmy w
lokalu przeznaczonym do remontu.
– posiadam stopień oficera policji a ostatni awans
otrzymałem dziewiątego dnia po wypadku podpisany przez Szefa Kancelarii
Prezydenta Rzeczpospolitej.
                             Wiesław Pawłowski

16 odpowiedzi na “witajcie a tu opis sytuacji w ośrodku rechabilitacyjnym klimczok nie jest dobrze”

Oczywiście pasowało by to upublicznić w jakiejś gazecie i żeby to wyszło poza nasze środowisko. Mam nadzieje, że ktoś dobierze się do skury obecnemu dyrektorowi i sekretarce i może zostaną zwaleni ze stanowiska a winna naprawde wszystkiemu jest sekretarka.

jeśli chodzi o kontakt do pracowników to będzie ciężko bo ten tekst jest przeklejony z innej listy na tyflosa

Uważam, że jeśli nic z tym nie zrobią władze pzn to prędzej czy puźniej ten ośrodek padnie całkowicie bo osoby niewidome i słabowidzące nie będą jeździć do tego ośrodka a co za tym idzie ośrodek nie będzie dostawał kasy z pefronu i nie będzie go stać na utrzymanie . Już w tym roku w kwietniu klimczok prosił o dotacje bo z powodu koronawirusa nie było ludzi i nie było kasy na opłaty

To, że ceny były nie małe to jedno ale jak się miało dofinansowanie z pefronu to już nie było tak źle a poza tym ci którzy tam jeździli mieli poza rechabilitacją możliwość integracji i poznania nowych osób oraz po zabiegach i objedzie mogli robić co chcieli np pujść na plaże czy w miasto .

Może i tak ale jakby tak patrzeć pod względem oszukiwania państwa to wszystko co jest robione dla niewidomych jest tak drogie bo firmy wiedzą że możemy się postarać o dofinansowanie na to .Gdyby nie było dofinansowań z pefronu to ceny spszętu dla niewidomych musiały by być o wiele niższe bo nie wiele osób było by stać na kupienie takiej np linijki brajlowskiej czy nawigatora albo np program finereader w sklepie kosztóje około 200 zł a w takim sklepie ze sprzętem dla niewidomych 500 zł tylko dlatego że wiedzą że dostaniemy dofinansowanie czy napszykład syntyzator mowy iwona kosztuje 600 a mógłby kosztować dwieście i napewno kópiło by go więcej osób a nie piratowało czy szukało alternatywnych syntyzatorów mowy

Cześć po tym co się stało w klimczoku a raczej do czego doprowadził pzn i działania nowego dyrektora a raczej byłej sekretarki jusz raczej nikt nie pojedzie do tego ośrodka bo teraz to on jest rechabilitacyjny tylko z nazwy i raczej ludzie będą wybierać inne ośrodki np w kołobrzegu i prędzej czy puźniej ten ośrodek padnie. no bo kto widział żeby zastępować masażyste fotelem do masażu . Może niektórzy powiedzą że to oszczędności ale jak ja bym chciał się wymasować na fotelu do masażu to moge to zrobić bliżej miejsca zamieszkania a nie 600 kilometrów od domu a tam poza dobrą rechabilitacją była fajna atmosfera i można było poznać inne osoby niekoniecznie niewidome

Witam nie tylko że takie postępowanie nie zapewni dochodu ale też raczej niewiele osób jusz do nich pojedzie nie tylko prywatnie ale nawet nie będzie wpisywało we wnioskach o dofinansowanie na turnus rechabilitacyjny ośrodka klimczok tylko jakieś inne ośrodki. A jest ich nie mało nad morzem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink